Reżyseria: Michal Kollar
Scenariusz: Miro Šifra, Anna Fifkova, Michal Kollar
Premiera: 26 sierpnia 2016 r. (Polska)
Obsada: Maciej Stuhr, Oldřich Kaiser, Marián Geišberg, Zuzana Kronerová, Helena Krajčiová, Ladislav Chudík.
Produkcja: Czechy, Polska, Słowacja
Czas trwania: 1 godz. 49 min.
Ocena: 6/10
Jest rok 1992, tuż przed podziałem Czechosłowacji na dwa państwa. Richard Krauz (Maciej Stuhr), policjant wydziału zabójstw wraz ze starszym kolegą, Edo (Marián Geišberg) prowadzą śledztwo w sprawie domniemanego morderstwa. Na miejscowym cmentarzu, przy przenoszeniu starej trumny wypadły zwłoki. W czaszce jest gwóźdź, palce u rąk zmiażdżone, a pod paznokciami u stóp ślady po wbijanych igłach. W trakcie prowadzonego postępowania policjanci dotrą do tytułowego Czerwonego Kapitana, byłego funkcjonariusza bezpieki, który słynął z brutalnych przesłuchań. W sprawę zamieszani okażą się również księża i dostojnicy kościelni. Film od razu nasuwa skojarzenia z polskim obrazem Władysława Pasikowskiego Psy (1992). Policjanci i bezpieczniacy starego reżimu postawieni w nowej rzeczywistości. Do połowy filmu nie jest źle. Atutem jest na pewno niezła muzyka i zdjęcia. To one razem tworzą mroczny i duszny klimat. Szkoda, że na koniec wszystko poszło w stronę typowej sensacyjnej kliszy. Bardziej mi odpowiadało wolne snucie wątków w pierwszej fazie filmu, odsłanianie ukrytej pod powierzchnią czerwonej sieci dawnych służb. Pasikowski co prawda też w drugiej części swojej opowieści (Psy II: Ostatnia krew, 1994) również poszedł w stronę kina akcji, ale zrobił to także efektowniej od Kollara. Natomiast porównując te filmy, zauważyć trzeba na korzyść polskiego klasyka dużo lepsze dialogi. Ile z nich weszło do języka potocznego na stałe! Tu raczej na to się nie zanosi. Zresztą odbiór polskiej wersji filmu Czerwony kapitan psuje dubbing. (m.in. Stuhr podłożył swój własny głos). Lepiej chyba byłoby zaserwować wersję tradycyjną z napisami. Reasumując na plus zaliczyć trzeba: klimat (muzyka plus zdjęcia), grę aktorów (Stuhr i Geišberg wypadli świetnie), pomysł, zawiązanie akcji. Naprawdę w tej historii był solidny potencjał. Jeszcze jedna dygresja: o ileż lepszy był również serial Glina Pasikowskiego ze Stuhrem, w którym również pojawiły się podobne wątki... Mimo kręcenia nosem, polecam, można zobaczyć.
Inne recenzje:
Starsze:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz