wtorek, 23 lutego 2016

KINO: AVE CEZAR! / HAIL CAESAR!



 
 
Reżyseria: Joel Coen, Ethan Coen
Scenariusz: Joel Coen, Ethan Coen
Premiera: 19 lutego 2016 r. (Polska)
Obsada: Josh Brolin, George Clooney, Alden Ehrenreich, Ralph Fiennes, Scarlett Johansson, Tilda Swinton, Frances McDormand, Channing Tatum, Jonah Hill
Produkcja: USA, Wielka Brytania


Czas trwania: 1 godz. 46 min.

Ocena: 6+/10


Nowy film braci Coen jest na ogół sporym wydarzeniem. Wokół Ave Cezar! również było głośno przy okazji premiery. Jak zwykle bracia zapewnili sobie gwiazdorską obsadę. Dla sporego grona ludzi pasjonujących się filmem, jednak to ich nazwisko jest głównym magnesem przyciągającym do kina. Coenowie mają swój niezaprzeczalny styl, w którym realizują praktycznie wszystkie swoje filmy. Jest to kino wybitnie autorskie, piszą scenariusze, reżyserują, sami nawet zajmują się montażem, podpisując się tylko w napisach innym nazwiskiem wymyślonej postaci. Nie zjadają jednak własnego ogona, kręcąc ten sam obraz w różnych wersjach. Nowe scenariusze i wymyślane fabuły są  oryginalne i nigdy do końca nie wiemy przed obejrzeniem w jakim kierunku poszli w kolejnym filmie. Moim zdaniem nie trzymają tylko równej formy i po świetnych filmach często zdarzają im się dużo słabsze rzeczy. Na pewno nie każdemu przypadnie do gustu narracja Coenów (w czasie projekcji Ave Cezar! byłem świadkiem jak salę opuściły dwie osoby; myślały, że to będzie film o starożytnym Rzymie?!). Ich kino to postmodernistyczny klimat, pełen odwołań gatunkowych, częste elementy amerykańskiego czarnego kryminału, operowanie światłem jak w niemieckim ekspresjonizmie. Duża, widoczna szczypta ironii. Nierzadko absurdalne sceny. Sporo z wymienionych składników znalazło się również w Ave Cezar! Jednak czy jest to dzieło na miarę wybitnych filmów tego tandemu takich jak: Barton Fink, Fargo, Big Lebowski, Człowiek, którego nie było? Akcja filmu osadzona jest w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Mamy tu całą plejadę barwnych postaci. Głównym bohaterem jest Eddie Mannix (bardzo dobry Josh Brolin) producent wykonawczy w holywoodzkim studiu filmowym Capitol. Nadzoruje on bezpośrednio realizację, pojawia się na planach filmowych, odpowiada za kontakt gwiazd z dziennikarzami i czuwa nad ich wizerunkiem, bezpośrednio ingerując w ich życie prywatne (np. organizuje śluby, które mają poprawić wizerunek aktora). Postać o takim nazwisku istniała naprawdę i zajmowała się dokładnie wyżej wymienionymi czynnościami. 

 
Josh Brolin

Filmowy Mannix jest zawodowo twardym, sięgającym czasem po przemoc (siarczyste policzkowanie niesubordynowanych pracowników) managerem. Prywatnie męczą go wyrzuty sumienia, że oszukuje żonę, paląc po kryjomu przed nią papierosy. Inne postaci to wielka gwiazda studia filmowego Baird Whitlock (świetny George Clooney), trochę głupkowaty typek, który nagle znika pewnego dnia co wstrzymuje kręcenie historycznej superprodukcji (to główna oś fabularna). Bardzo dobrze zaznaczyli swoją obecność w epizodach Scarlett Johansson i Ralph Fiennes (znerwicowany reżyser). Film w specyficzny dla braci sposób pokazuje jak wyglądało i być może w wielu aspektach nadal wygląda Hollywood od zaplecza. Jest kilka świetnych scen: spotkanie z przedstawicielami najważniejszych monoteistycznych odłamów religijnych w celu konsultacji filmowego wizerunku Chrystusa czy popis Frances McDormand (prywatnie żona Joela Coena) jako montażystki filmowej. I o ile wchodząc w szczegóły, dostrzec można właśnie wiele wartościowych elementów, jak gra aktorska, genialne niektóre sceny, odwołania do noir, to jednak, jak dla mnie, czegoś w tym filmie brakuje. Jest to obraz bardzo powierzchowny treściowo, niczym musical, a przecież nim nie jest (choć kilka momentów rodem z filmu muzyczno-tanecznego się pojawia). W chwili gdy już myślałem, że akcja rozwinie się jeszcze bardziej pokazały się napisy końcowe. Nieskomplikowana fabuła jakby była pretekstem. Tylko do czego? Jak dla mnie za mało czarnego humoru tak charakterystycznego dla Coenów, a za dużo landrynkowych scen. 

Scarlett Johansson

Nie jest najgorzej i film na pewno znajdzie widzów z bardziej entuzjastycznym podejściem niż moje, co widać zresztą po recenzjach prasowych. Są dzieła, do których się wraca i odkrywa nowe rzeczy. Wolę obejrzeć jednak jeszcze raz Fargo czy Big Lebowski. Do tego filmu więcej nie wrócę. Zaliczony. Dałem 6+ bo skoro oceniłem Pitbulla Vegi na 5 nie mogłem dać inaczej. Ponadto autentycznie uśmiałem się kilka razy. Humor genialny miejscami. Nie wulgarny, ale subtelnie inteligentny.  Szkoda, że tak mało.

 polski zwiastun:

 polski zwiastun nr 2:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz