Maciej Maleńczuk - Ćpałem, chlałem i przetrwałem - rozmawia Barbara Burdzy
Stron: 384
Data wydania: 2015 r.
Cena okładkowa: 39,90 złOcena: 7/10
Jest ostro. Powiedzieć o Maleńczuku: ćpał i chlał - byłoby
solidnym niedopowiedzeniem. Pan Maciej pod tym względem mógłby chyba
konkurować z Lemmym Kilmisterem. Tyle tylko, że realia inne. Maleńczuk
większość swojej jazdy bez trzymanki odbył chyba w czasach PRL. Choć z książki wynika,
że wszelakie używki nie były mu obce i po roku 1989. Jednak większość wydarzeń
opisanych w wywiadzie z Barbarą Burdzy (nie trzeba długo szukać w necie aby
odkryć, że łączy ich nie tylko wywiad) ma miejsce za czasów panowania
totalitarnego ustroju (w schyłku - niemniej jednak). Siermiężne warunki, brud,
smród, totalny syf. Odmowa służby wojskowej. Więzienie. Kompot („polska heroina”)
z maku i cholera wie jeszcze z czego przygotowywana, w strasznych warunkach. Pomiędzy
tym wszystkim muzyka. Bójki ze skinami, często zmieniające się partnerki. Jednym
słowem: jest co wspominać. Życie wolnego
muzyka w zniewolonym kraju. Lubię Maleńczuka jako artystę (…pająk jako artysta
bywa niedoceniany…). Ciekawy tembr głosu, niezłe teksty (czasami). Świetna często
interpretacja klasyki polskiej muzyki rozrywkowej. Lecz także,
subiektywnie oczywiscie, nierówne płyty, zarówno te autorskie jak i z
tzw. coverami
(świetna płyta z piosenkami Wysockiego!). Czasem zbyt dużo kiczu i w
słowie, i w
dźwięku. Jak ktoś mądry powiedział: artystą się nie jest, artystą się
bywa. O
tym, że Maleńczuk jest/bywa artystą wybitnym świadczą płyty Homo Twist,
Pudelsów
i solowe. Książkę polecam zarówno fanom jak i interesującym się
obyczajową
historią PRL. Choć na pewno niektórzy będą zniesmaczeni. Szczegółowe
opisy
grzania narkotyków i ich wcześniejszego przygotowywania oraz, że użyję
eufemizmu: luźne, swobodne życie. Z drugiej strony wszak nic co ludzkie
nie powinno nam
być obce. To podróż w ciemne strony ludzkiej egzystencji. Tam udawali
się wrażliwcy by poczuć się wolnym. Świat niebieskich ptaków i szarej
rzeczywistości, która czasem stawała się kolorowa. Z notki wydawcy: "nie
dla dzieci" oraz "bez hipokryzji". Tytuł sugeruje ponadto, że można
jechać ostro po bandzie, przetrwać, a następnie osiągnąć na koniec
sukces w jakiejś dziedzinie. Otóż po przeczytaniu książki należy
stwierdzić, że jest to niemożliwe. Opowieść usłana jest trupami ludzi,
którzy odpadli w tych wyniszczających zawodach. Zatem powtórzę: jest to
niemożliwe. Chyba, że się jest Maleńczukiem, ale Maleńczuk jest jeden.
--------
Szczepan Twardoch, Przemysław Bociąga - Sztuka życia dla mężczyzn

Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 336
Data wydania: 20 kwietnia 2015 r.
Cena okładkowa: 39,90 złOcena: 6+/10
Nie lubię poradników. Jak żyć? Jak się ubrać? Jak być
szczęśliwym? Jak się pieprzyć 24 h non stop i nie dostać zawału? Z poradnika
można się w dzisiejszych czasach nauczyć, nie wychodząc z domu: gry w tenisa ziemnego oraz w
hokeja na lodzie. Po tę książkę jednak sięgnąłem. Z ciekawości. Byłem wówczas
świeżo po Morfinie Szczepana Twardocha. Uważam, że to jedna z lepszych powieści
jakie kiedykolwiek udało mi się przeczytać, więc pomyślałem, patrząc na okładkę
w księgarni: - Twardoch napisał poradnik, to niemożliwe, jakaś podpucha. Kupiłem. Książeczka
nie pretenduje raczej do miana stuprocentowego poradnika. Nie jest napisana
przede wszystkim z napuszoną powagą. Zresztą już na samym początku, w pierwszym
rozdziale autorzy (nie wiadomo który z Panów odpowiada za poszczególne
rozdziały, może pisali je razem?) informują, że ich zdaniem tego typu pozycje
książkowe to szczyt obciachu i żenady. Humor i udawana powaga bije z każdego
rozdziału. Z drugiej strony niektóre spostrzeżenia są jednocześnie celne i
zaskakujące. Czasem zaboli, bo autorzy nie oszczędzają mężczyzn. Uderzają ze
wszystkich stron. Gdyby podejść na poważnie do zaleceń i porad niektórzy
musieliby zmienić całe swoje życie (ja również). Opisane są różne „typy” męskie.
Są rozdziały poświęcone: higienie i samookaleczeniom (tak nazywane są tu
tatuaże), motoryzacji, pracy w korporacjach (autorzy mają to szczęście, że
wykonują wolne zawody), nowym technologiom, zdradzaniu żon, przyrządzaniu
posiłków, alkoholowi i innym używkom. Rozdziałów jest 15. Już same tytuły mówią
z czym mamy do czynienia, np.: - „Rozdział 3 – w którym usłużnie radzimy
znakomitej większości polskich czterdziestolatków, by wreszcie, kurwa, dorośli
i przestali wyglądać jak chłopcy z podstawówki w gimnastycznych podkoszulkach i
butach na wuef, choćby dlatego, że ich żony wyglądają przy nich jak ich matki,
a to nieelegancko robić takie rzeczy kobietom”. To tylko próbka, ale bardzo
reprezentatywna dla całej książki. Całość może jest trochę nierówna. Momentami
zbyt, jak dla mnie, na poważnie. Jako oddany fan Twardocha myślę, że to on
odpowiada za najlepsze fragmenty (jeśli jest inaczej – przepraszam Panie Przemysławie). Tak
czy inaczej, tę czysto rozrywkową pozycję czyta się świetnie, a i zmusi ona
czasem do zastanowienia się nad sobą. Polecam. Z tego co wiem książka podoba
się również kobietom. Może dlatego, że tak szydzi miejscami z mężczyzn (i
słusznie).
---------
Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i Kara
Wydawnictwo: różne, to moje wydanie: PULS
Stron: 504
Data wydania:1866 r.
Cena okładkowa:różnieOcena: 10/10 (nie wypada inaczej)
Czy można recenzować taką powieść, kanoniczną pozycję
literatury światowej? Pewnie nie ma w tym specjalnie żadnego sensu. Można za to
zachęcić do przeczytania tych, których odrzuca etykietka lektury szkolnej.
Tych, którzy nie przeczytali, bo przymus i nakaz czytania ich kiedyś odrzucił. Może
przekład, w którym czytałem nie jest najbardziej nowoczesny (wiem, że Biesy i
Bracia Karamazow doczekały się świeżych przekładów i wydania na nowo w Znak-u),
ale i tak dawał radę. Mamy tu z jednej strony dylematy, które niby w
dzisiejszym świecie nie podlegają żadnej dyskusji, tj. czy życie poszczególnych jednostek,
warstw społecznych jest jednakowo warte? Czy zdarzają się takie przyczyny i
okoliczności, które uzasadniają odebranie drugiej osobie życia? Wreszcie co się
dzieje z zabójcą, w tym przypadku młodym i inteligentnym człowiekiem, tuż po
dokonaniu morderstwa, jak to wpływa później na jego psychikę? Szczegółowa
analiza umysłu ludzkiego w tym kontekście dokonana przez Dostojewskiego. Mnie
wciągnęło. Jako dodatkową rekomendację przytoczę zestawienie 100 najlepszych
powieści kryminalnych wszech czasów sporządzone przez Mystery Writers of America
(pisarzy kryminałów w USA), w którym Zbrodnia i kara została umieszczona na 24
miejscu. Warto podjąć próbę zmierzenia się z tą powieścią.
--------
Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Stron: 320
Data wydania: 24 września 2014 r.
Cena okładkowa: 39,90 złOcena: 8/10
Kisiel: postać barwna. Człowiek wielu talentów. Wieloletni
felietonista, przede wszystkim Tygodnika Powszechnego. W czasach gdy pisanie
wprost o wielu rzeczach było niemożliwe. Kisiel to w miarę możliwości jednak robił.
Poseł na Sejm w PRL II i III kadencji (członek koła Znak). Nie oznacza to
jednak, że był człowiekiem systemu (choć kto nim nie był żyjąc w państwie
totalnym?). Zalazł niejednokrotnie za skórę komunistycznym dygnitarzom. Zarówno
wypowiedziami z mównicy sejmowej jak i wystąpieniami np. w Związku Literatów Polskich oraz w swoich, wspomnianych wyżej, felietonach. Został za to nawet pobity na ulicy przez "nieznanych" sprawców. Pisał również pod
pseudonimem do paryskiej Kultury Jerzego Giedroycia. Był także autorem wielu
powieści, w tym kryminałów i jednej pornograficznej pt. Sprzysiężenie. Ksiądz
Piwowarczyk z Tygodnika Powszechnego, bliski znajomy Kisiela z redakcji powiedział
po przeczytaniu powieści: - To, że napisał Pan powieść pornograficzną jestem w
stanie Panu wybaczyć, ale to, że napisał Pan słabą powieść pornograficzną, to tego
już Panu nie wybaczę. Ponadto był
cenionym kompozytorem współczesnej muzyki poważnej. Jego kompozycje były grane
często na Warszawskiej Jesieni. Był autorem muzyki do wielu filmów fabularnych.
Po roku 1989 wydano wiele książek o życiu
Kisiela, utkanych z barwnych anegdot, opowiadanych przez szerokie grono
znajomych (Kisiel przyjaźnił się z wieloma osobami, nawet jak się z nimi
radykalnie nie zgadzał). Stefan Kisielewski był również, a może przede
wszystkim, kpiarzem. Większość jego felietonów okraszona była inteligentnymi,
zabawnymi puentami. Miłośnik alkoholu. Autor wspaniałego Dziennika, szczerego
czasem, aż do bólu. Może też dlatego, że pisanego głownie do szuflady. Choć
raczej, znając Kisiela, trudno go posądzić, iż gdyby wiedział o późniejszej
publikacji, to poddałby się autocenzurze. Nie on - niepokorny charakter. Często mówiący
głośno i żyjący pod prąd, kosztem nawet braku pracy. Przyjaciel Tyrmanda, który go wspaniale
sportretował w swoim Dzienniku 1954. Ta książka jest jakby uzupełnieniem dotychczasowych
opowieści znajdujących się już na rynku. Syn Kisiela, znany dziennikarz,
opisuje różne historie, najczęściej zabawne. Głównie związane z życiem
rodzinnym. Jest na przykład rozdział poświęcony drugiemu synowi Wackowi
Kisielewskiemu, tragicznie zmarłemu w wyniku wypadku samochodowego, wspaniałemu
pianiście, członkowi fortepianowego duetu rozrywkowego, znanego w latach
80-tych nie tylko w Polsce, bo koncertującego po całym świecie pod szyldem: Marek i Wacek. Książka to kopalnia dowcipów i
anegdot, ciekawych historii. Przez ich pryzmat poznajemy klimat tamtych czasów.
Co pasjonowało rodziny inteligenckie,
jak żyli, z czego się śmiali, jakie mieli troski. Warto. Polecam.
------
Zapraszam do poprzednich części, w których omawiam przeczytane w 2015 roku książki:
Piekarczyk, Tuwim, Turowski, Miłoszewski, Dzierżyński, Maklakiewicz, Likiernik
Stasiuk, Varga, Severski
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej! Zajrzałam, bo fajne rzeczy wybrałeś do tego przeglądu. Szczególnie urzekło mnie to, że zdecydowałeś się napisać o Dostojewskim - też ostatnio rozkminiałam, na ile "można" pisać o takich książkach. Ale stwierdziłam, że chyba jednak warto dzielić wrażeniami z takich lektur, zawsze to jakiś subiektywna cegiełka do tego, co o danym utworze myśli ogół ludzkości :) I napisałam, akurat dzisiaj, o tutaj: samaporcelana.blogspot.com/2016/02/zbyt-wiele-dostojewskiego-zrobi-z.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hej! Dzięki za komentarz. Już zaczynałem myśleć, że nikt tego nie czyta i sam naklikałem tyle wejść. Przenoszę się zaraz do Ciebie i z przyjemnością przeczytam o Dostojewskim. Pozdrawiam także bardzo serdecznie!
Usuń