niedziela, 14 lutego 2016

Subiektywny przegląd lektur 2015 r. - cz. 3


Maciej Maleńczuk - Ćpałem, chlałem i przetrwałem - rozmawia Barbara Burdzy


Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Stron: 384

Data wydania: 2015 r.
Cena okładkowa: 39,90 zł

Ocena: 7/10 



Jest ostro. Powiedzieć o Maleńczuku: ćpał i chlał - byłoby solidnym niedopowiedzeniem. Pan Maciej pod tym względem mógłby chyba konkurować z Lemmym Kilmisterem. Tyle tylko, że realia inne. Maleńczuk większość swojej jazdy bez trzymanki odbył chyba w czasach PRL. Choć z książki wynika, że wszelakie używki nie były mu obce i po roku 1989. Jednak większość wydarzeń opisanych w wywiadzie z Barbarą Burdzy (nie trzeba długo szukać w necie aby odkryć, że łączy ich nie tylko wywiad) ma miejsce za czasów panowania totalitarnego ustroju (w schyłku - niemniej jednak). Siermiężne warunki, brud, smród, totalny syf. Odmowa służby wojskowej. Więzienie. Kompot („polska heroina”) z maku i cholera wie jeszcze z czego przygotowywana, w strasznych warunkach. Pomiędzy tym wszystkim muzyka. Bójki ze skinami, często zmieniające się partnerki. Jednym słowem: jest co wspominać.  Życie wolnego muzyka w zniewolonym kraju. Lubię Maleńczuka jako artystę (…pająk jako artysta bywa niedoceniany…). Ciekawy tembr głosu, niezłe teksty (czasami). Świetna często interpretacja klasyki polskiej muzyki rozrywkowej. Lecz także, subiektywnie oczywiscie, nierówne płyty, zarówno te autorskie jak i z tzw. coverami (świetna płyta z piosenkami Wysockiego!). Czasem zbyt dużo kiczu i w słowie, i w dźwięku. Jak ktoś mądry powiedział: artystą się nie jest, artystą się bywa. O tym, że Maleńczuk jest/bywa artystą wybitnym świadczą płyty Homo Twist, Pudelsów i solowe. Książkę polecam zarówno fanom jak i interesującym się obyczajową historią PRL. Choć na pewno niektórzy będą zniesmaczeni. Szczegółowe opisy grzania narkotyków i ich wcześniejszego przygotowywania oraz, że użyję eufemizmu: luźne, swobodne życie. Z drugiej strony wszak nic co ludzkie nie powinno nam być obce. To podróż w ciemne strony ludzkiej egzystencji. Tam udawali się wrażliwcy by poczuć się wolnym. Świat niebieskich ptaków i szarej rzeczywistości, która czasem stawała się kolorowa. Z notki wydawcy: "nie dla dzieci" oraz "bez hipokryzji". Tytuł sugeruje ponadto, że można jechać ostro po bandzie, przetrwać, a następnie osiągnąć na koniec sukces w jakiejś dziedzinie. Otóż po przeczytaniu książki należy stwierdzić, że jest to niemożliwe. Opowieść usłana jest trupami ludzi, którzy odpadli w tych wyniszczających zawodach. Zatem powtórzę: jest to niemożliwe. Chyba, że się jest Maleńczukiem, ale Maleńczuk jest jeden.

--------

Szczepan Twardoch, Przemysław Bociąga - Sztuka życia dla mężczyzn

 

Wydawnictwo: Świat Książki
Stron: 336

Data wydania: 20 kwietnia 2015 r.
Cena okładkowa: 39,90 zł

Ocena: 6+/10




Nie lubię poradników. Jak żyć? Jak się ubrać? Jak być szczęśliwym? Jak się pieprzyć 24 h non stop i nie dostać zawału? Z poradnika można się w dzisiejszych czasach nauczyć, nie wychodząc z domu: gry w tenisa ziemnego oraz w hokeja na lodzie. Po tę książkę jednak sięgnąłem. Z ciekawości. Byłem wówczas świeżo po Morfinie Szczepana Twardocha. Uważam, że to jedna z lepszych powieści jakie kiedykolwiek udało mi się przeczytać, więc pomyślałem, patrząc na okładkę w księgarni: - Twardoch napisał poradnik, to niemożliwe, jakaś podpucha. Kupiłem. Książeczka nie pretenduje raczej do miana stuprocentowego poradnika. Nie jest napisana przede wszystkim z napuszoną powagą. Zresztą już na samym początku, w pierwszym rozdziale autorzy (nie wiadomo który z Panów odpowiada za poszczególne rozdziały, może pisali je razem?) informują, że ich zdaniem tego typu pozycje książkowe to szczyt obciachu i żenady. Humor i udawana powaga bije z każdego rozdziału. Z drugiej strony niektóre spostrzeżenia są jednocześnie celne i zaskakujące. Czasem zaboli, bo autorzy nie oszczędzają mężczyzn. Uderzają ze wszystkich stron. Gdyby podejść na poważnie do zaleceń i porad niektórzy musieliby zmienić całe swoje życie (ja również). Opisane są różne „typy” męskie. Są rozdziały poświęcone: higienie i samookaleczeniom (tak nazywane są tu tatuaże), motoryzacji, pracy w korporacjach (autorzy mają to szczęście, że wykonują wolne zawody), nowym technologiom, zdradzaniu żon, przyrządzaniu posiłków, alkoholowi i innym używkom. Rozdziałów jest 15. Już same tytuły mówią z czym mamy do czynienia, np.: - „Rozdział 3 – w którym usłużnie radzimy znakomitej większości polskich czterdziestolatków, by wreszcie, kurwa, dorośli i przestali wyglądać jak chłopcy z podstawówki w gimnastycznych podkoszulkach i butach na wuef, choćby dlatego, że ich żony wyglądają przy nich jak ich matki, a to nieelegancko robić takie rzeczy kobietom”. To tylko próbka, ale bardzo reprezentatywna dla całej książki. Całość może jest trochę nierówna. Momentami zbyt, jak dla mnie, na poważnie. Jako oddany fan Twardocha myślę, że to on odpowiada za najlepsze fragmenty (jeśli jest inaczej – przepraszam Panie Przemysławie). Tak czy inaczej, tę czysto rozrywkową pozycję czyta się świetnie, a i zmusi ona czasem do zastanowienia się nad sobą. Polecam. Z tego co wiem książka podoba się również kobietom. Może dlatego, że tak szydzi miejscami z mężczyzn (i słusznie).

---------
 
Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i Kara



Wydawnictwo: różne, to moje wydanie: PULS
Stron: 504

Data wydania:1866 r.
Cena okładkowa:różnie

Ocena: 10/10 (nie wypada inaczej)




Czy można recenzować taką powieść, kanoniczną pozycję literatury światowej? Pewnie nie ma w tym specjalnie żadnego sensu. Można za to zachęcić do przeczytania tych, których odrzuca etykietka lektury szkolnej. Tych, którzy nie przeczytali, bo przymus i nakaz czytania ich kiedyś odrzucił. Może przekład, w którym czytałem nie jest najbardziej nowoczesny (wiem, że Biesy i Bracia Karamazow doczekały się świeżych przekładów i wydania na nowo w Znak-u), ale i tak dawał radę. Mamy tu z jednej strony dylematy, które niby w dzisiejszym świecie nie podlegają żadnej dyskusji, tj. czy życie poszczególnych jednostek, warstw społecznych jest jednakowo warte? Czy zdarzają się takie przyczyny i okoliczności, które uzasadniają odebranie drugiej osobie życia? Wreszcie co się dzieje z zabójcą, w tym przypadku młodym i inteligentnym człowiekiem, tuż po dokonaniu morderstwa, jak to wpływa później na jego psychikę? Szczegółowa analiza umysłu ludzkiego w tym kontekście dokonana przez Dostojewskiego. Mnie wciągnęło. Jako dodatkową rekomendację przytoczę zestawienie 100 najlepszych powieści kryminalnych wszech czasów sporządzone przez Mystery Writers of America (pisarzy kryminałów w USA), w którym Zbrodnia i kara została umieszczona na 24 miejscu. Warto podjąć próbę zmierzenia się z tą powieścią. 

--------

Jerzy Kisielewski - Pierwsza woda po Kisielu - Historie rodzinne

 



Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Stron: 320

Data wydania: 24 września 2014 r.
Cena okładkowa: 39,90 zł

Ocena: 8/10 



Kisiel: postać barwna. Człowiek wielu talentów. Wieloletni felietonista, przede wszystkim Tygodnika Powszechnego. W czasach gdy pisanie wprost o wielu rzeczach było niemożliwe. Kisiel to w miarę możliwości jednak robił. Poseł na Sejm w PRL II i III kadencji (członek koła Znak). Nie oznacza to jednak, że był człowiekiem systemu (choć kto nim nie był żyjąc w państwie totalnym?). Zalazł niejednokrotnie za skórę komunistycznym dygnitarzom. Zarówno wypowiedziami z mównicy sejmowej jak i wystąpieniami np. w Związku Literatów Polskich oraz w swoich, wspomnianych wyżej, felietonach. Został za to nawet pobity na ulicy przez "nieznanych" sprawców. Pisał również pod pseudonimem do paryskiej Kultury Jerzego Giedroycia. Był także autorem wielu powieści, w tym kryminałów i jednej pornograficznej pt. Sprzysiężenie. Ksiądz Piwowarczyk z Tygodnika Powszechnego, bliski znajomy Kisiela z redakcji powiedział po przeczytaniu powieści: - To, że napisał Pan powieść pornograficzną jestem w stanie Panu wybaczyć, ale to, że napisał Pan słabą powieść pornograficzną, to tego już Panu nie wybaczę.  Ponadto był cenionym kompozytorem współczesnej muzyki poważnej. Jego kompozycje były grane często na Warszawskiej Jesieni. Był autorem muzyki do wielu filmów fabularnych. Po roku  1989 wydano wiele książek o życiu Kisiela, utkanych z barwnych anegdot, opowiadanych przez szerokie grono znajomych (Kisiel przyjaźnił się z wieloma osobami, nawet jak się z nimi radykalnie nie zgadzał). Stefan Kisielewski był również, a może przede wszystkim, kpiarzem. Większość jego felietonów okraszona była inteligentnymi, zabawnymi puentami. Miłośnik alkoholu. Autor wspaniałego Dziennika, szczerego czasem, aż do bólu. Może też dlatego, że pisanego głownie do szuflady. Choć raczej, znając Kisiela, trudno go posądzić, iż gdyby wiedział o późniejszej publikacji, to poddałby się autocenzurze. Nie on - niepokorny charakter. Często mówiący głośno i żyjący pod prąd, kosztem nawet braku pracy.  Przyjaciel Tyrmanda, który go wspaniale sportretował w swoim Dzienniku 1954. Ta książka jest jakby uzupełnieniem dotychczasowych opowieści znajdujących się już na rynku. Syn Kisiela, znany dziennikarz, opisuje różne historie, najczęściej zabawne. Głównie związane z życiem rodzinnym. Jest na przykład rozdział poświęcony drugiemu synowi Wackowi Kisielewskiemu, tragicznie zmarłemu w wyniku wypadku samochodowego, wspaniałemu pianiście, członkowi fortepianowego duetu rozrywkowego, znanego w latach 80-tych nie tylko w Polsce, bo koncertującego po całym świecie pod szyldem:  Marek i Wacek. Książka to kopalnia dowcipów i anegdot, ciekawych historii. Przez ich pryzmat poznajemy klimat tamtych czasów. Co  pasjonowało rodziny inteligenckie, jak żyli, z czego się śmiali, jakie mieli troski. Warto. Polecam. 

 ------

Zapraszam do poprzednich części, w których omawiam przeczytane w 2015 roku książki:

Piekarczyk, Tuwim, Turowski, Miłoszewski, Dzierżyński, Maklakiewicz, Likiernik

Stasiuk, Varga, Severski



3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Zajrzałam, bo fajne rzeczy wybrałeś do tego przeglądu. Szczególnie urzekło mnie to, że zdecydowałeś się napisać o Dostojewskim - też ostatnio rozkminiałam, na ile "można" pisać o takich książkach. Ale stwierdziłam, że chyba jednak warto dzielić wrażeniami z takich lektur, zawsze to jakiś subiektywna cegiełka do tego, co o danym utworze myśli ogół ludzkości :) I napisałam, akurat dzisiaj, o tutaj: samaporcelana.blogspot.com/2016/02/zbyt-wiele-dostojewskiego-zrobi-z.html

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Dzięki za komentarz. Już zaczynałem myśleć, że nikt tego nie czyta i sam naklikałem tyle wejść. Przenoszę się zaraz do Ciebie i z przyjemnością przeczytam o Dostojewskim. Pozdrawiam także bardzo serdecznie!

      Usuń