poniedziałek, 29 sierpnia 2016

REKINY WOJNY / WAR DOGS




Reżyseria: Todd Phillips
Scenariusz: Stephen Chin, Todd Phillips, Jason Smilovic

Premiera: 19 sierpnia 2016 r. (Polska)
Obsada: Jonah Hill, Miles Teller
Produkcja: USA

Czas trwania: 1 godz. 54 min.

Ocena: 8/10




Film oparty na prawdziwych wydarzeniach. Dwójka młodych przyjaciół robi interesy na handlu bronią. Kolejna wersja - jak głosi poster - american dream. Tylko, że sen okazuje się krótki i kończy się niezbyt przyjemną pobudką. Obraz jest reklamowany jako komedia. Według mnie - w ogóle nią nie jest, co akurat nie może być wcale zarzutem. Gdyby film nakręcony został w tempie trailera, który go promuje wyszłoby coś na kształt Kac Vegas (tak, reżyser Todd Phillips podpisał swoją ręką trzy części tej pijackiej opowieści). Są co prawda, dość liczne momenty, gdzie widz uśmiechnie się szerzej, jednakże wydźwięk filmu nie jest wesoły. Świetne, krwiste postaci stworzyli tu Jonah Hill (Wilk z Wall Street) i Miles Teller (Whiplash). Wojny bezpośrednio na ekranie nie ma. Są za to: chęć błyskawicznego dorobienia się wielkich pieniędzy, przyjaźń postawiona pod znakiem zapytania, rodzina pękająca w szwach i wszechobecne kłamstwo (cytuję z pamięci: a kto kiedykolwiek osiągnął korzyści z mówienia prawdy?). Wszystko to w rytm starszych i nowszych przebojów świetnie dobranych pod obraz. Są skojarzenia ze wspomnianym wyżej Wilkiem z Wall Street, nie tylko z uwagi na Jonah Hilla. Na pewno nie ta liga co Martin Scorsese, jeśli chodzi o sposób narracji, choć widać, że Pan Phillips umie zrobić solidne kino rozrywkowe o głębszej treści. Niech czasem nie wraca tylko do Kac Vegas! I znów okazuje się, że chciwość nie popłaca, a najszczęśliwsi są ci, którzy prowadzą skromne życie rodzinne. Tylko skąd te wojny i grube ryby z cygarami w paszczach (niektórzy zaopatrują w broń dwie skonfliktowane ze sobą strony, to jest interes!). Film ogląda się bardzo dobrze i dwie godziny zlatują bardzo szybko. Dużo było jednak na widowni popcornowych panienek, które niczym w kawiarni urządzały sobie pogawędki. No cóż, trailer i zapowiedzi wskazują jednoznacznie: komedia. Należałoby podsumować cytując Mullera z Ziemi Obiecanej - zapłaciłem, to się bawię! Mimo wszystko mocno polecam. Dobre kino. 

P.s. Do tłumaczenia tytułu nie ma się co tym razem przyczepiać. Psy wojny są już na zawsze związane z Forsythem.




Inne filmy na blogu:

 

niedziela, 21 sierpnia 2016

KINO: BOSKA FLORENCE / FLORENCE FOSTER JENKINS





Reżyseria: Stephen Frears

Scenariusz: Nicholas Martin

Premiera: 19 sierpnia 2016 r. (Polska)
Obsada: Maryl Streep, Hugh Grant, Simon Helberg
Produkcja: USA, Wielka Brytania

Czas trwania: 1 godz. 50 min.

Ocena: 6/10

O tym, że Meryl Streep jest wybitną aktorką filmową i teatralną nie trzeba raczej nikogo przekonywać. 92 nominacje do różnych nagród filmowych, przyznane: 3 Oscary, 8 Złotych Globów i Złota Palma w Cannes. Kinomani w pamięci mają zapewne role w takich filmach jak: Sprawa Kramerów, Łowca jeleni, Kochanica Francuza, Wybór Zofii, Co się wydarzyło w Madison County, Godziny, Wątpliwość. I choć niektórzy piszą ostatnio, że gra Streep jest przesiąknięta rutyną (recenzja z Boskiej Florence w miesięczniku KINO, nr 08/2016) to jednak moim zdaniem nadal zachwyca. Kto nie lubi niech nie ogląda. Być może po prostu to kwestia samych scenariuszy. Trudno o ciekawe role w filmach dla dojrzałych aktorek. Jednak o ostatnich kreacjach Maryl Streep pisano wiele. Margaret Thatcher w obrazie Żelazna Dama czy chora na raka lekomanka w Sierpień w hrabstwie Osage. To kreacje, które się pamięta. W najnowszym filmie Streep wciela się (dosłownie!) w postać Florence Foster Jenkins, amerykańskiej sopranistki - amatorki, znanej jako najgorsza śpiewaczka świata. Jenkins to autentyczna postać żyjąca w latach 1868-1944. 



Sama finansowała swoją "karierę" z otrzymanego spadku po ojcu, bankierze. Na Youtube można wysłuchać archiwalnych nagrań, nie pozostawiających żadnych wątpliwości co do zupełnego braku słuchu i talentu pani Jenkins. W Polsce mogliśmy kilka lat temu oglądać przedstawienie Boska! w teatrze Polonia w Warszawie, z równie świetną Krystyną Jandą w roli głównej (spektakl był transmitowany na żywo również przez Teatr TV). Film z Maryl Streep pokazuje m.in. występ Jenkins w Carnegie Hall (tak, tak!). Pomimo fatalnego poziomu artystycznego, występy tej śpiewaczki w tamtym czasie były bardzo popularne, a jej płyta stała się nawet bestsellerem (prawdopodobnie z uwagi na niezamierzone walory komiczne).




Film umiejętnie łączy elementy śmieszne z poważnymi (choć tych drugich jest na pewno mniej). Trochę przerysowana jest moim zdaniem postać akompaniatora śpiewaczki, grana przez Simona Helberga, ale nie psuje filmu. Streep genialnie naśladuje śpiewaczkę, sama wykonuje partie wokalne (jakże odmienne od tych w Mamma mia!). Hugh Grant w roli męża Jenkins też daje radę i nie jest tylko tłem dla Boskiej Maryl. Mąż, choć napisałem, że oddany, okazuje się niewierny. Wyjaśnić ten paradoks pomoże Wam już jednak osobiście zaliczony seans. Nie jest to arcydzieło. Lekki raczej film na niedzielne popołudnie. Jednakże Boska Maryl jako Boska Florence wynagrodzi wszystkie niedostatki.


poniedziałek, 15 sierpnia 2016

KINO: ŚMIETANKA TOWARZYSKA / CAFE SOCIETY



Reżyseria: Woody Allen

Scenariusz: Woody Allen

Premiera: 12 sierpnia 2016 r. (Polska)
Obsada: Steve Carell, Jesse Eisenberg, Blake Lively, Kristen Stewart, Parker Posey.
Produkcja: USA

Czas trwania: 1 godz. 36 min.

Ocena: 9/10


Kolejny rok, kolejny film. Allen trzyma się tej zasady od dawna. Podobno ma pełną szufladę gotowych scenariuszy i historii. Przeciwnicy jego twórczości, mający pewnie zdanie, że opowiada non stop podobne, nudne historyjki nie polubią go zapewne i po tym filmie. Wyznawcy, do których się zaliczam, będą zachwyceni. 
Cafe society jest filmem ewidentnie allenowskim. Pełno zabawnych sentencji, niezła intryga. Lata trzydzieste. Młody mężczyzna (Eisenberg) przyjeżdża z Nowego Yorku do Beverly Hills by rozpocząć swoją pierwszą pracę u wuja (Carell) - agenta wielkich gwiazd filmowych. Poznaje piękną dziewczynę i zakochuje się. Sprawy jednak porządnie się komplikują. Chłopak wraca do Nowego Yorku, gdzie zostaje szefem sali w lokalu prowadzonym przez brata. Brat jest gangsterem. Allen wprowadził do tej opowieści dużo wątków.  Dzięki temu nie jest nudno. Wszystko w rytmie jazzu z epoki. Niby nic nowego, jednak Woody trzyma poziom i ogląda się to świetnie. Ten doświadczony reżyser tradycyjnie dobrał sobie bardzo dobrych wykonawców. Zresztą podobno każdy chce zagrać u Allena, choćby i za darmo, a nawet podrzędni aktorzy w jego filmach grają co najmniej  przyzwoicie. Sala kinowa reagowała entuzjastycznie w wielu momentach. Polecam i czekam na kolejny film już w przyszłym roku.




Inne recenzje:

KINO: POKÓJ






Reżyseria: Lenny Abrahamson

Scenariusz: Emma Donoghue

Premiera: 26 lutego 2016 r. (Polska)
Obsada: Brie Larson, Jacob Tremblay, Sean Bridgers
Produkcja: Irlandia, Kanada

Czas trwania: 1 godz. 58 min.

Ocena: 9/10


Akcja filmu rozpoczyna się pewnego poranka. Widzimy małe pomieszczenie, które zamieszkuje kilkuletni chłopiec z matką. Mały Jack wita się rano po kolei z przedmiotami znajdującymi się w niewielkim, tytułowym pokoju. - Dzień dobry, lampo. Dzień dobry, roślinko. Dzień dobry, zlewie. Dzień dobry, krzesło pierwsze. Dzień dobry, krzesło drugie. Wkrótce okazuje się, że chłopiec urodził się w tym pokoju. Nigdy nie przekroczył drzwi wejściowych, drzwi, które są zawsze zamknięte. Cały świat to jeden pokój, matka i telewizor. Jest jeszcze małe okno w dachu, lecz przez nie widać jedynie niebo. Chłopiec żyje od urodzenia w przeświadczeniu, że to co widzi w telewizji jest wymyślone, świat poza pokojem nie istnieje. Do pomieszczenia czasem zagląda Duży Nick, dostarcza jedzenie i śpi z matką (Oscar z tę rolę dla Brie Larson). Porwał ją  kiedy była nastolatką i więzi w specjalnie przystosowanej szopie. Film opowiada przerażającą historię. Dobrze wiemy, że takie sytuacje zdarzały się naprawdę. Oglądamy walkę matki o opuszczenie tego klaustrofobicznego więzienia. Będzie musiała wykorzystać syna w swoim planie ucieczki... Choć "wykorzystać" to może złe słowo. Pomimo okoliczności narodzin Jacka nie wątpimy ani razu w matczyne uczucia. Matka zanim wdroży swój plan musi jednak uświadomić chłopca jak naprawdę wygląda świat. To trzeba zobaczyć. Jeden z lepszych filmów tego roku. Film o silnym uczuciu i ogromnej woli przetrwania.



Inne filmowe recenzje:

sobota, 13 sierpnia 2016

KSIĘGI JAKUBOWE - OLGA TOKARCZUK






Wydawnictwo Literackie
Stron: 912

Data wydania: I wydanie: 2014 r.
Cena okładkowa: 69,90 zł

Ocena: 9/10
Olga Tokarczuk dokonała w tej książce rzeczy niesamowitej. Na tysiącu stronach przywołała z przeszłości żywe obrazy. XVIII wiek. Rzeczpospolita Obojga Narodów. Tygiel religijny i kulturowy. Pisarka splotła w swojej powieści losy bohaterów historycznych i fikcyjnych. Oprócz standardowej narracji pojawiają się też pamiętniki oraz listy. Klimatu dodają ilustracje z epoki. Jest to historia Jakuba Franka i jego sekty. Frank obwołał się mesjaszem i pociągnął za sobą rzeszę wyznawców, powodując ich odejście od judaizmu. Rzecz dzieje się na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Odwiedzamy wiele krajów. Jest to przekrojowa i dość szczegółowa podróż. Język, obyczaje, stroje. Wciskająca się między trzy wielkie religie monoteistyczne (chrześcijaństwo, islam i judaizm) sekta frankistów. Czuć gigantyczną pracę Tokarczuk jaką musiała włożyć w tak drobiazgowe odtworzenie realiów (książka powstawała przez 7 lat). Jest to dla mnie również powieść o manipulacji stosowanej przez przywódców religijnych. O wykorzystywaniu ludzi, którzy angażują się na sto procent zaślepieni obietnicą lepszego życia. To także ponadczasowa przypowieść o tolerancji. Polecam.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Wystawa w Pałacu Herbsta w Łodzi

Za 10 zł można w Powozowni Pałacu Herbsta w Łodzi obejrzeć fantastyczne obrazy. Wystawa zatytułowana jest Od Matejki do Wojtkiewicza. U zarania nowoczesności. XIX wieczne prace polskich artystów dobrano kierując się ich związkami z krakowską Szkołą Sztuk Pięknych. Obrazy pochodzą ze zbiorów łódzkiego Muzeum Sztuki oraz Muzeum Narodowego w Krakowie. Wystawę otwiera sala poświęcona Janowi Matejce. Tu zobaczymy kilka jego prac. Z bardziej znanych: Alchemik Sędziwój i Otrucie królowej Bony



Jan Matejko - Alchemik Sędziwój
 
Matejko kojarzy się z elementarzem szkolnym. Wiadomo: Bitwa pod Grunwaldem, Poczet królów i książąt, Stańczyk itd. Dopiero przyjrzenie się jego pracom z najbliższej odległości daje poczucie, że to geniusz realizmu (postać tytułowego alchemika i twarz Bony Sforza), mistrz detalu (ubrania, biżuteria itp). Sposób przygotowania do namalowania ostatecznej wersji obrazu pokazują wystawione liczne szkice przygotowawcze.

Jan Matejko - Otrucie królowej Bony

Ilustracje w albumach i w sieci nie oddają tego co można zobaczyć z bliska. To nie puste słowa. Autentycznie. Na żadnym zdjęciu nie widać nawet w połowie tego co na żywo.

W dalszych dwóch salach wystawiono m.in. prace Jacka Malczewskiego (4 obrazy w tym wspaniałe:  Wizja oraz Intermezzo), Leona Wyczółkowskiego (niesamowite operowanie światłem), Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Mehoffera. 


Malczewski - Wizja




Malczewski - Intermezzo
Wyczółkowski - Gra w krykieta

Wyczółkowski - Rybak



Utkwił mi w jeszcze mocno w pamięci nastrojowy, duży obraz Ludwika de Laveauxa (mniej znany artysta - zmarł w wieku 25 lat na gruźlicę - Matejko w tym wieku malował Stańczyka!) Paryż w nocy z ciekawie ustawioną perspektywą.




Wystawa potrwa do 10 października 2016 roku. To się ogląda!

W cenie biletu można również zwiedzić ogród za Pałacem.