poniedziałek, 30 maja 2016

KINO: ZAKŁADNIK Z WALL STREET







Reżyseria: Jodie Foster

Scenariusz: Alan DiFiore, Jim Kouf, Jamie Linden

Premiera: 20 maja 2016 r. (Polska)
Obsada: George Clooney, Julia Roberts, Jack O'Connell, Dominic West.
Produkcja: USA

Czas trwania: 1 godz. 38 min.

Ocena: 6/10


Zapowiadało się nieźle. Solidna obsada, reżyseria: Jodie Foster. Po seansie przypomniała mi się piosenka Rodowicz - ale to już było... I nie pomógł polski tytuł nawiązujący do rewelacyjnego filmu Scorsese z DiCaprio. Obraz Foster jest nawet sprawnie zrealizowanym thrillerem. Lee Gates (Clooney) - showman telewizyjny prowadzi program łączący rozrywkę z poradami finansowymi. Clooney gra go miejscami dość grubą kreską, ale więcej w tym brawury niż autoparodii. Jeden z widzów (O'Connell) inwestuje zgodnie z zaleceniami Gatesa swoje wszystkie oszczędności. Gdy je traci, sfrustrowany terroryzuje ekipę programu w trakcie emisji na żywo. Zakłada prowadzącemu kamizelkę z materiałami wybuchowymi i stawia swoje żądania. Desperat chce aby transmitować przebieg całego zajścia. Reżysera programu gra Julia Roberts. Nie zdradzam oczywiście przebiegu fabuły i zakończenia. Nie trzeba być jednak nadto domyślnym, by przewidzieć jakie są główne wątki tej niezbyt odkrywczej historii. Wszechwładna telewizja mająca wpływ na życie prostych obywateli. Pustka gwiazd i celebrytów, których przyklejony do twarzy uśmiech znika w krytycznych sytuacjach. Okazuje się, że gwiazdy telewizyjne też mają problemy. Odkrywcze? Średnio. Następnie: im większa tragedia, w dodatku transmitowana na żywo, tym większa oglądalność. Nie było już takich filmów? I na koniec wątek finansowy: na giełdzie tracą maluczcy, dorabiają się wielkie rekiny na swoich manipulacjach. Wilk z Wall Street i Big Short jednak dużo atrakcyjniej pokazały temat. Mimo wszystko film Jodie Foster nie jest gniotem. Są emocje, kilkanaście fajnych scen i wypowiedzianych sentencji. Niezła gra głównych aktorów. Jednak powtórzę: obraz jest przewidywalny. Trzeba przyznać, że nie da się już dziś nic nowego napisać ani nakręcić. Wszystko jest obecnie cytatem, powtórzeniem. Liczy się nowa forma, odmienny sposób uchwycenia problemu. Tu trochę tego zabrakło, choć obejrzeć można...

Zwiastun:




Inne recenzje filmowe na ARCANACULT: 


 

niedziela, 29 maja 2016

KSIĄŻKI: SWIETŁANA ALEKSIJEWICZ - CZARNOBYLSKA MODLITWA. KRONIKA PRZYSZŁOŚCI


Wydawnictwo: Czarne
Stron: 288

Data wydania: I wydanie: 2012 r.
Cena okładkowa: 42,50zł

Ocena: 10/10 

W zeszłym roku nadrabiając czytelnicze zaległości sięgnąłem po opowieść Aleksijewicz o katastrofie czarnobylskiej.To na pewno jedna z mocniejszych rzeczy jakie miałem okazje przeczytać. Jest to reporterskie, szerokie spojrzenie na to, jak makabryczne wydarzenie z 1986 roku odcisnęło swoje piętno na życiu ludzi mieszkających na napromieniowanych terenach (Białoruś najbardziej została dotknięta katastrofą). Jest to również opowieść o przywiązaniu człowieka  do ziemi. Świadomi rozmiaru tragedii ludzie zostają w skażonej strefie i starają się żyć normalnie. Jest to także portret sowieckiego człowieka z jednej strony gotowego do niesamowitych poświęceń (opowieści o żołnierzach, górnikach, strażakach walczących w pierwszych tygodniach z piekielnym i bezlitosnym, w zasadzie nie do okiełznania żywiołem), z drugiej strony człowieka o mentalności spaczonej komunistyczną ideologią. I jest to także, a może przede wszystkim, historia o miłości, o byciu ze sobą do końca, bez względu na okoliczności. Żony, które mogą wyjechać z terenów dotkniętych katastrofą zostają, choć świadome są, że nawet krótkotrwały kontakt z napromieniowanymi mężami skazuje je na natychmiastową zagładę. Przejmujące rozdziały o dzieciach, uczestnikach wydarzeń, ale też i o tych, które narodziły się po katastrofie dotknięte licznymi, poważnymi schorzeniami. Reasumując: książka o człowieku i o tym co jest w życiu najważniejsze. Chociażby za tę pozycję należał się Aleksijewicz literacki Nobel. To trzeba przeczytać.