Filmy oceniam w skali od 1 do 10
Reżyseria: Janusz Majewski
Scenariusz: Janusz Majewski, Włodzimierz Kowalewski
Premiera: 15 stycznia 2016 r.
Obsada: Jerzy Stuhr, Sonia Bohosiewicz, Natalia Rybicka,
Anna Dymna, Wojciech Pszoniak, Wiktor Zborowski, Marian Opania, Marian
Dziędziel, Adam Ferency.
Produkcja: Polska
Produkcja: Polska
czas: 1 godz. 52min.
Ocena: 8
Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy są
filmem nakręconym na podstawie książki Włodzimierza Kowalewskiego (autor
pojawia się przez moment na ekranie). Fabuła prosta: muzyk Fabian Apanowicz
(Maciej Stuhr) wraca w latach 50-tych do Polski z Wielkiej Brytanii. W kraju
panuje szarość, kończy się stalinizm. Chwilowa odwilż, początki Gomułki. Fabian
zakłada zespół i zaczyna grać trasy koncertowe. Pomimo istotnego w filmie tła
historycznego ewidentnie reżyser chciał moim zdaniem pokazać, że ludzie nie
tylko zajmowali się w tamtych czasach walką z systemem, ale starali się również
żyć jak obywatele tzw. świata zachodniego. Komunizm jako ustrój totalny
wdzierał się co prawda w każdą dziedzinę życia i regulował ją szczegółowo, lecz
było przecież radio! Ludzie słuchali zakazanych stacji zarówno z prawdziwymi wiadomościami
jak i z muzyką jaka była modna w tzw. wolnym świecie. Ponadto właśnie wracający
z emigracji byli, jak główny bohater filmu, łącznikiem z tym kolorowym światem.
Fabian wraz z muzyką przywozi sobie pięknego czerwonego Bentleya i niezłą sumkę
pieniędzy (zarówno auto jak i kasę wygrał w pokera). Nie jest specjalnie
przejęty polityką. Chce przede wszystkim grać swing. Jak i sam film nie jest
polityczny. Co prawda można stwierdzić, że w tamtych czasach nie trzeba było
się specjalnie interesować polityką, wystarczyło, że polityka czasem
zainteresowała się obywatelem. Na ogół kończyło się to tragicznie. Tu też
pojawiają się delikatnie zarysowane wątki gdzie mroczna rzeczywistość tamtych
czasów daje znać o sobie. Jednak na głównym miejscu jest muzyka. Film jest
lekki, choć nie brak w nim elementów budujących napięcie. Choroba siostry
(Sonia Bohosiewicz) głównego bohatera, wszechobecna inwigilacja bezpieki. Excentrycy
mają przypiętą łatkę komedii. Nie jest to jednak typowy obraz tego gatunku,
pękający od gagów. Dowcipy nie sypią się z ekranu. Bardziej – co sugeruje druga
część tytułu – jest to ukazanie jak ludzie w tamtym okresie szukali
optymistycznych punktów zaczepienia pozwalających im przetrwać. Jak pasja
pozwala zbudować sobie mentalny azyl. Wszystko oczywiście do czasu, ale nie
będę zdradzał szczegółów fabuły. Ścieżka dźwiękowa skłoniła mnie do skojarzeń z
Whiplash Damiena Chazelle’a amerykańskiego obrazu z 2014 r. Tam
też oś filmu stanowi muzyka. Oczywiście sama historia i prowadzenie narracji
nie uprawnia do takich porównań. Jednak sposób filmowania muzyków w trakcie
grania i głośna, czysta muzyka wypełniająca salę kinową gdzieś łączy te dwa
filmy. Zresztą w wywiadzie dla miesięcznika "Kino" Majewski sam mówi
o Whiplash, co prawda w kontekście pojawiającego się w nim napisu (Kto
nie ma talentu gra rocka) jednakże widać, że dalekie, bo dalekie lecz
jakieś pokrewieństwo jest.
W Excentrykach większość utworów wybrzmiewa w
całości. Aktorzy naprawdę sami śpiewają i to nieźle. W role muzyków wcielili
się m.in. znany muzyk jazzowy Wojciech Mazolewski ze swoim zespołem (mają
podobno zagrać mini trasę koncertową ze standardami big bandowymi). Z głośników
płynie dużo dobrej klasyki: Duke Ellington, Glenn Miller. Stuhr śpiewa I’ve
got you under my skin Sinatry. Nie jest to może wybitne wykonanie, ale
naprawdę daje radę. Za muzyczną stronę tego przedsięwzięcia odpowiada znany
polski jazzman Wojciech Karolak. Zaaranżował na nowo standardy swingu, które
wybrał sam Janusz Majewski. Właśnie tym między innymi różni się film od książki
Kowalewskiego. Pisarz opisywał w swojej powieści (bo przecież nie odgrywał)
trochę inne utwory. Majewski powierzył co prawda Kowalewskiemu napisanie
scenariusza, jednak książka jest podobno znacznie skrócona i reżyser odcisnął w
filmie zdecydowanie swoją wizję. Anegdota pojawiająca się w opowieści Fabiana o
czarnych, starych muzykach, których oglądał w amerykańskim klubie jest
autentycznym przeżyciem Majewskiego z jego pobytu w USA. Excentrycy to
również genialne role drugoplanowe. Wojciech Pszoniak jako stroiciel
fortepianów, członek zespołu i przy okazji człowiek ogarnięty obsesją: zaciekle
tropiący homoseksualistów wśród literatów.
Wiktor Zborowski jako milicjant grający na trąbce („I
trąbką, i pałką można przypierdolić”). Marian Opania jako generał Ludowego
Wojska Polskiego. Anna Dymna jako była właścicielka kamienicy (rewelacja!).
Postaci te również podobno delikatnie pozmieniał Majewski w stosunku do ich
pierwowzorów z powieści. Generalnie jego zamiarem był dużo bardziej optymistyczny
wydźwięk tej historii niż ma to miejsce w książce Kowalewskiego. Reżyser jest
podobno bardzo zawiedziony obrazem naszego społeczeństwa wyłaniającym się z
filmów ostatniej dekady. Pijacy, chorzy na raka, degeneraci itd. (również
wywiad dla Kina). Wracając do aktorów trzeba również powiedzieć, że
zarówno Wiktor Zborowski jak i Maciej Stuhr brali lekcje gry na instrumentach
dętych. Chodziło o uzyskanie autentyzmu przy scenach kiedy grają muzykę. Nie
robią tego co prawda wówczas sami, jednak oko widza nie wyłapie wtedy, że to
tylko zwykłe udawanie, wszystko wygląda bardzo prawdziwie.
Nie jest to film muzyczny sensu stricto. To taka układanka.
Dużo ciekawych elementów dających fajny efekt. Dobra muzyka, niezła gra
aktorska, pozytywny przekaz, tło historyczne. Janusz Majewski nadal w formie.
Podobno reżyser teraz pisze kryminał, którego akcja osadzona jest w klimatach
lat 50-tych. Jest też kilka odniesień do kina noir. Wysiadający z pociągu, na
początku filmu, Stuhr ubrany jest i sfilmowany niczym Humphrey Bogart w Casablance.
Zresztą w trakcie filmu pada również tytuł innego klasycznego dzieła z
Bogartem, a mianowicie chodzi o Sokoła maltańskiego.
Podobno powstał również czteroodcinkowy serial, który trafi
wkrótce na małe ekrany. Ma być rozszerzony o kilka ważnych scen i szerzej
jeszcze zilustrowany muzycznie. Ma być więcej całych utworów.
Naprawdę warto. Rozrywka, ale bardzo solidna. Lepszy odbiór
tego filmu da sala kinowa niż telewizor, zatem: do kina marsz!
Zwiastun:
Klip do utworu On the Sunny Side of the Street promujący
film:
Maciej Stuhr: I’ve got you under my skin
Plakat
I na koniec ciekawostka:
Tytuł zarówno powieści jak i filmu zaczerpnięto z wiersza
Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:
Tańczą dziś w dancingu indra
Mister shean ze swoją panią
On pół diabła ona anioł
W równych frakach i cylindrach
Twardzi jak rzeźbione drzewo
Lżejsi niż łabędzie puchy
Z jakąś pasją obłąkańczą
Wykonują wspólne ruchy
Idą razem w prawo w lewo
Papierosy z ust wyjęli
Równocześnie się potknęli
Przewrócili wstali tańczą
Brzmi najnowszy fokstrot lonah
Murzyn w śmiech a jazz-band ryczy
W wiecznej zgodzie mąż i żona
Excentrycy, excentrycy
On pochwycił się za serce
Ona także z twarzą białą
I serce mu bić przestało
Równocześnie i tancerce
Murzyn w śmiech a jazz-band ryczy
Excentrycy, excentrycy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz