niedziela, 24 stycznia 2016

KINO: EXCENTRYCY, czyli po słonecznej stronie ulicy






Filmy oceniam w skali od 1 do 10





Reżyseria: Janusz Majewski

Scenariusz: Janusz Majewski, Włodzimierz Kowalewski

Premiera: 15 stycznia 2016 r.

Obsada: Jerzy Stuhr, Sonia Bohosiewicz, Natalia Rybicka, Anna Dymna, Wojciech Pszoniak, Wiktor Zborowski, Marian Opania, Marian Dziędziel, Adam Ferency.
Produkcja: Polska 

czas: 1 godz. 52min.





Ocena: 8




Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy są filmem nakręconym na podstawie książki Włodzimierza Kowalewskiego (autor pojawia się przez moment na ekranie). Fabuła prosta: muzyk Fabian Apanowicz (Maciej Stuhr) wraca w latach 50-tych do Polski z Wielkiej Brytanii. W kraju panuje szarość, kończy się stalinizm. Chwilowa odwilż, początki Gomułki. Fabian zakłada zespół i zaczyna grać trasy koncertowe. Pomimo istotnego w filmie tła historycznego ewidentnie reżyser chciał moim zdaniem pokazać, że ludzie nie tylko zajmowali się w tamtych czasach walką z systemem, ale starali się również żyć jak obywatele tzw. świata zachodniego. Komunizm jako ustrój totalny wdzierał się co prawda w każdą dziedzinę życia i regulował ją szczegółowo, lecz było przecież radio! Ludzie słuchali zakazanych stacji zarówno z prawdziwymi wiadomościami jak i z muzyką jaka była modna w tzw. wolnym świecie. Ponadto właśnie wracający z emigracji byli, jak główny bohater filmu, łącznikiem z tym kolorowym światem. Fabian wraz z muzyką przywozi sobie pięknego czerwonego Bentleya i niezłą sumkę pieniędzy (zarówno auto jak i kasę wygrał w pokera). Nie jest specjalnie przejęty polityką. Chce przede wszystkim grać swing. Jak i sam film nie jest polityczny. Co prawda można stwierdzić, że w tamtych czasach nie trzeba było się specjalnie interesować polityką, wystarczyło, że polityka czasem zainteresowała się obywatelem. Na ogół kończyło się to tragicznie. Tu też pojawiają się delikatnie zarysowane wątki gdzie mroczna rzeczywistość tamtych czasów daje znać o sobie. Jednak na głównym miejscu jest muzyka. Film jest lekki, choć nie brak w nim elementów budujących napięcie. Choroba siostry (Sonia Bohosiewicz) głównego bohatera, wszechobecna inwigilacja bezpieki. Excentrycy mają przypiętą łatkę komedii. Nie jest to jednak typowy obraz tego gatunku, pękający od gagów. Dowcipy nie sypią się z ekranu. Bardziej – co sugeruje druga część tytułu – jest to ukazanie jak ludzie w tamtym okresie szukali optymistycznych punktów zaczepienia pozwalających im przetrwać. Jak pasja pozwala zbudować sobie mentalny azyl. Wszystko oczywiście do czasu, ale nie będę zdradzał szczegółów fabuły. Ścieżka dźwiękowa skłoniła mnie do skojarzeń z Whiplash Damiena Chazelle’a amerykańskiego obrazu z  2014 r. Tam też oś filmu stanowi muzyka. Oczywiście sama historia i prowadzenie narracji nie uprawnia do takich porównań. Jednak sposób filmowania muzyków w trakcie grania i głośna, czysta muzyka wypełniająca salę kinową gdzieś łączy te dwa filmy. Zresztą w wywiadzie dla miesięcznika "Kino" Majewski sam mówi o Whiplash, co prawda w kontekście pojawiającego się w nim napisu (Kto nie ma talentu gra rocka) jednakże widać, że dalekie, bo dalekie lecz jakieś pokrewieństwo jest.




W Excentrykach większość utworów wybrzmiewa w całości. Aktorzy naprawdę sami śpiewają i to nieźle. W role muzyków wcielili się m.in. znany muzyk jazzowy Wojciech Mazolewski ze swoim zespołem (mają podobno zagrać mini trasę koncertową ze standardami big bandowymi). Z głośników płynie dużo dobrej klasyki: Duke Ellington, Glenn Miller. Stuhr śpiewa I’ve got you under my skin Sinatry. Nie jest to może wybitne wykonanie, ale naprawdę daje radę. Za muzyczną stronę tego przedsięwzięcia odpowiada znany polski jazzman Wojciech Karolak. Zaaranżował na nowo standardy swingu, które wybrał sam Janusz Majewski. Właśnie tym między innymi różni się film od książki Kowalewskiego. Pisarz opisywał w swojej powieści (bo przecież nie odgrywał) trochę inne utwory. Majewski powierzył co prawda Kowalewskiemu napisanie scenariusza, jednak książka jest podobno znacznie skrócona i reżyser odcisnął w filmie zdecydowanie swoją wizję. Anegdota pojawiająca się w opowieści Fabiana o czarnych, starych muzykach, których oglądał w amerykańskim klubie jest autentycznym przeżyciem Majewskiego z jego pobytu w USA. Excentrycy to również genialne role drugoplanowe. Wojciech Pszoniak jako stroiciel fortepianów, członek zespołu i przy okazji człowiek ogarnięty obsesją: zaciekle tropiący homoseksualistów wśród literatów.  

Wiktor Zborowski jako milicjant grający na trąbce („I trąbką, i pałką można przypierdolić”). Marian Opania jako generał Ludowego Wojska Polskiego. Anna Dymna jako była właścicielka kamienicy (rewelacja!). Postaci te również podobno delikatnie pozmieniał Majewski w stosunku do ich pierwowzorów z powieści. Generalnie jego zamiarem był dużo bardziej optymistyczny wydźwięk tej historii niż ma to miejsce w książce Kowalewskiego. Reżyser jest podobno bardzo zawiedziony obrazem naszego społeczeństwa wyłaniającym się z filmów ostatniej dekady. Pijacy, chorzy na raka, degeneraci itd. (również wywiad dla Kina). Wracając do aktorów trzeba również powiedzieć, że zarówno Wiktor Zborowski jak i Maciej Stuhr brali lekcje gry na instrumentach dętych. Chodziło o uzyskanie autentyzmu przy scenach kiedy grają muzykę. Nie robią tego co prawda wówczas sami, jednak oko widza nie wyłapie wtedy, że to tylko zwykłe udawanie, wszystko wygląda bardzo prawdziwie.

Nie jest to film muzyczny sensu stricto. To taka układanka. Dużo ciekawych elementów dających fajny efekt. Dobra muzyka, niezła gra aktorska, pozytywny przekaz, tło historyczne. Janusz Majewski nadal w formie. Podobno reżyser teraz pisze kryminał, którego akcja osadzona jest w klimatach lat 50-tych. Jest też kilka odniesień do kina noir. Wysiadający z pociągu, na początku filmu, Stuhr ubrany jest i sfilmowany niczym Humphrey Bogart w Casablance. Zresztą w trakcie filmu pada również tytuł innego klasycznego dzieła z Bogartem, a mianowicie chodzi o Sokoła maltańskiego.


Podobno powstał również czteroodcinkowy serial, który trafi wkrótce na małe ekrany. Ma być rozszerzony o kilka ważnych scen i szerzej jeszcze zilustrowany muzycznie. Ma być więcej całych utworów.
Naprawdę warto. Rozrywka, ale bardzo solidna. Lepszy odbiór tego filmu da sala kinowa niż telewizor, zatem: do kina marsz! 

Zwiastun:






Klip do utworu  On the Sunny Side of the Street promujący film:





Maciej Stuhr: I’ve got you under my skin







Plakat


I na koniec ciekawostka: 





Tytuł zarówno powieści jak i filmu zaczerpnięto z wiersza Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:



Tańczą dziś w dancingu indra

Mister shean ze swoją panią

On pół diabła ona anioł

W równych frakach i cylindrach

Twardzi jak rzeźbione drzewo

Lżejsi niż łabędzie puchy

Z jakąś pasją obłąkańczą

Wykonują wspólne ruchy

Idą razem w prawo w lewo

Papierosy z ust wyjęli

Równocześnie się potknęli

Przewrócili wstali tańczą

Brzmi najnowszy fokstrot lonah

Murzyn w śmiech a jazz-band ryczy

W wiecznej zgodzie mąż i żona

Excentrycy, excentrycy

On pochwycił się za serce

Ona także z twarzą białą

I serce mu bić przestało

Równocześnie i tancerce

Murzyn w śmiech a jazz-band ryczy

Excentrycy, excentrycy




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz