Reżyseria: Jan P. Matuszyński
Scenariusz: Robert Bolesto
Premiera: 30 września 2016 r. (Polska) / 5 sierpnia 2016 (Świat)
Obsada: Andrzej Seweryn, Dawid Ogrodnik, Aleksandra Konieczna, Andrzej Chyra, Zofia Perczyńska, Danuta Nagórna, Alicja Karluk, Magdalena Boczarska
Produkcja: Polska
Czas trwania: 2 godz. 4 min.
Ocena: 8/10
Film obejrzałem wczoraj. Prawdopodobnie gdybym ten tekst napisał bezpośrednio po seansie, jego wydźwięk byłby zupełnie inny.
Obraz przedstawia 30 lat z życia rodziny Beksińskich. Zdzisława - malarza,
rzeźbiarza. Zofii - jego żony. Tomasza - ich syna, dziennikarza
muzycznego i tłumacza. Historia ukazana na ekranie rozpoczyna się w 1977 roku, od przeprowadzki z
Sanoka na warszawskie osiedle, a kończy wraz ze śmiercią ostatniego
członka tej familii, tj. w 2005 roku.
Przede wszystkim należy podkreślić, że ten film nie jest dokumentem, i tak należy go oceniać. Po drugie jestem przekonany, że Ostatnią rodzinę inaczej odbiorą widzowie zaznajomieni z biografią Beksińskich i zupełnie odmiennie zrobią to ci, którzy oglądają film nie znając za bardzo tej tragicznej historii. Łatwiej zrozumieć niektóre sceny jeśli się czytało wcześniej choćby znakomitą książkę Magdaleny Grzebałkowskiej Beksińscy. Portret podwójny (scenariusz powstał wcześniej i nie był napisany na podstawie żadnej wydanej biografii). Film, siłą rzeczy, musiał się ograniczyć do wypunktowania pewnych sytuacji, podkreślenia najważniejszych rzeczy i być może, w tym przypadku, nawet do przerysowania niektórych zachowań bohaterów. Liczy się ogólny odbiór dzieła, atmosfera, a nie jakby chciała część recenzentów - przeniesienie życia na ekran w stosunku jeden do jednego. Jest to swego rodzaju wariacja na temat życia rodzinnego Beksińskich, przy czym trzeba stwierdzić, że faktograficznie nie ma tam żadnych nadużyć (oceniam oczywiście poprzez pryzmat uprzednio przeczytanej, wyżej wspomnianej biografii). W filmie nie ma skomplikowanej akcji, jest to raczej ułożony chronologicznie (pomijając scenę otwarcia) kolaż najważniejszych, najbardziej dramatycznych wydarzeń z życia rodziny. Często sceny pojawiają się bez żadnej występującej wcześniej przyczyny (katastrofa lotnicza). Następnie w kolejnych ujęciach również nikt się nie odnosi do tego, co widzieliśmy przed chwilą. Nie jest to zarzut. Nie ogląda się wcale źle. Dynamika kolejnych wydarzeń niesie nas ku nieuniknionej zagładzie. Zastanawia mnie tylko jak odbiorą ten film ci, którzy nie znają historii Zdzisława, Zofii i Tomasza. Odpowiedzią mogą być nagrody z Locarno - dla Andrzeja Seweryna za rolę starego Beksińskiego i udział filmu w głównym konkursie. Zatem raczej nie powinno być problemu z uniwersalnym przyjęciem.
Teraz o tym co w tym filmie jest najlepsze i co się bezdyskusyjnie udało (poczytajcie i posłuchajcie innych recenzji). Na pewno: wierne odwzorowanie epoki, kostiumy, charakteryzacja, efekty specjalne (nie wiem jak w Smoleńsku, ale tu katastrofa lotnicza została pokazana bardzo dobrze!). Niezłe zdjęcia (Kacper Fertacz, 31 lat, robił też zdjęcia do Czerwonego Kapitana). Ponadto, a może przede wszystkim kreacje Andrzeja Seweryna i Aleksandry Koniecznej (Zofia). Także świetnie zagrane postaci drugoplanowe (Andrzej Chyra w roli marszanda). Dobrze napisane dialogi, co prawda część zapewne zapożyczona z nagrań Beksińskiego i innych archiwaliów, jednak umiejętność doboru i wspomnianego wyżej wypunktowania najważniejszych rzeczy - niemal genialna. Bardzo dobrze jest to wszystko udźwiękowione. Ścieżka muzyczna, która odgrywa niebagatelną rolę w tym filmie (Zdzisław i Tomek słuchali gigantycznej ilości płyt) jest moim zdaniem dobrana idealnie, wszystko ma właściwy timing, organicznie jest zespolone z obrazem.
Nie jestem dziś już, jak kiedyś, fanem twórczości Zdzisława Beksińskiego (co nie znaczy, że w ogóle jej teraz nie lubię), nie byłem fanatycznym wyznawcą radiowych audycji Tomasza, mimo że słuchałem ich często, zwłaszcza tych Trójkowych w ostatnim okresie jego życia. Jednak historię ich życia należy uznać za fascynującą i jest ona świetnym materiałem na film. Poprzez muzykę, obrazy Zdzisława, charakter relacji pomiędzy członkami rodziny, z ekranu bije aura katastrofizmu i śmierci. Większość scen rozgrywa się w dwóch mieszkaniach na warszawskim blokowisku (Tomek mieszkał tuż obok rodziców). Ustawienia kamery potęgują ciasnotę tych pomieszczeń i budują klaustrofobiczną atmosferę (scena wigilii - genialna, nie tylko zresztą od strony formalnej!). Elementy humoru wprowadzone do niektórych scen i dialogów rozładowują trochę (o ile to możliwe) gęsty klimat, zresztą słusznie, przecież takie jest prawdziwe życie.
Teraz o aktorach. Seweryn jest klasą samą w sobie. To jego jedna z najlepszych kreacji, które miałem szczęście oglądać. Pomimo, że to nie jest Beksiński w stu procentach, to jednak "zawartość" pierwotnej postaci w tej roli jest olbrzymia. Nie widzimy Andrzeja Seweryna. Na ekranie żyje Zdzisław, malarz, mąż, ojciec. Postać zbudowana oszczędnymi środkami ale widać gigantyczną pracę. Te powiedzonka, gesty, spojrzenia - to są wyżyny! Niewątpliwa inteligencja twórców (reżysera i aktorów) nie pozwoliła jednak na to, aby ten genialny aktor zdominował film. Rola Aleksandry Koniecznej jako Zofii to jest ta sama liga - liga mistrzów. Postać matki i żony pomimo, że jest mocno wycofana, to jednak jest równorzędna. Spaja całą rodzinę (tak prawdopodobnie było naprawdę). Troszczy się o wszystkich, najmniej chyba o siebie. Nie jest jednak niewolnikiem. Potrafi wyrazić swoje zdanie dobitnie. Wreszcie Dawid Ogrodnik w roli Tomka. Postać sprawia wrażenie przerysowanej, jakby aktor zaszarżował na całego. Nieskoordynowane ruchy trzęsącego się młodego furiata. Nie znałem co prawda osobiście Tomasza Beksińskiego, ale materiał porównawczy, zamieszczony choćby w sieci, jest pokaźny. Można stwierdzić oglądając oryginalny wywiad przeprowadzony z Tomkiem przez Wojciecha Jagielskiego (wmontowany w filmie), że gra Ogrodnika odbiega od tego jak zachowywał się pierwowzór. To samo jest z nagraniami archiwalnymi z domu Beksińskich, nie jest takim szaleńcem (w zachowaniu i odbiorze) jak ten w wykonaniu aktora. To jest szeroko już krytykowane przez niektórych recenzentów. Stwierdzę jednak, po zastanowieniu się nad tym, że można to jednak obronić. Po pierwsze, jak napisałem wcześniej, to nie jest dokument. To autorska wypowiedź twórców. Biorąc pod uwagę, zupełny niemal spokój Zdzisława (on się denerwuje silnie w zasadzie tylko raz - co z kolei podważa zupełnie oskarżenia o brak empatii, wyrażone przez jakiegoś recenzenta), jego kulturę, sposób artykułowania myśli, wyważone zachowanie, można przyjąć, że postać Tomka została zbudowana na zupełnym przeciwieństwie. Co nadało właśnie dynamizmu (miejscami komizmu) całemu obrazowi. W ten kontrast dwóch postaci z kolei wpisana została Zofia. Być może to grubą kreską narysowane zachowanie najmłodszego z Beksińskich było świadomym zamiarem, a nie wypadkiem przy pracy. To co się udało niezaprzeczalnie Ogrodnikowi, to do złudzenia identyczna barwa głosu i ta sama fraza co u Tomka. To niesamowite! Posłuchajcie nagrań przed albo po filmie. Można się pomylić. Zaznaczam - wczoraj również nie myślałem o Ogrodniku, że zjechał tę rolę. Po prostu, niepotrzebnie czytałem niektóre rzeczy przed filmem. Co nie oznacza, że nie przerysował. Zrobił to bez wątpienia! Tyle, że moim zdaniem to celowa robota.
Reasumując, to dla mnie film nie tylko o Beksińskich. To film o świadomym zapanowaniu nad swoimi emocjami, ukrytymi pragnieniami, niekoniecznie będącymi do zaakceptowania przez innych. Zdzisławowi to się udaje. Mówi kilkukrotnie o tym co mu się kotłuje pod czaszką. Tyle, że prawdopodobnie jego mroczna twórczość (sam uważał, że nie jest wcale taka straszna) była swego rodzaju ujściem dla tych myśli. Odpalał muzykę, brał pędzel i malował, wylewając z siebie, to co podsuwała mu wyobraźnia. Miał tę furtkę bezpieczeństwa. Tomek z kolei tego nie potrafił. Czy nie chciał? To osobne pytanie, na które nikt już dziś nie odpowie. To bardzo dobry film. Nie wesoły, choć pośmiać się jest kiedy. Dający wiele materiału do przemyśleń. Mocno polecam.
Zwiastuny:
Dodatkowo film dokumentalny o Tomku Beksińskim - Dziennik zapowiedzianej śmierci
oraz wywiad z Tomkiem Beksińskim - wykorzystany w filmie Ostatnia rodzina:
Na youtube jest sporo materiałów Beksińskich. Zainteresowanym polecam poszperać.
Byłam w piątek w kinie, ale wciąż nie mogę się od niego emocjonalnie odciąć, aby napisać o nim choć kilka słów. Rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńFil, który z pewnością obejrzę, ciekawa jestem, jak go odbiorę. :)
OdpowiedzUsuń