piątek, 11 listopada 2016

JESTEM MORDERCĄ





Reżyseria: Maciej Pieprzyca
Scenariusz: Maciej Pieprzyca
Zdjęcia: Paweł Dyllus
Muzyka: Bartosz Chajdecki

Premiera: 04 listopada 2016 r.
Obsada: Mirosław Haniszewski, Arkadiusz Jakubik, Agata Kulesza, Magdalena Popławska, Karolina Staniec, Piotr Adamczyk, Michał Żurawski, Tomasz Włosok, Cezary Kosiński
Produkcja: Polska

Czas trwania: 1 godz. 57 min.

Ocena: 8/10


O sprawie Zdzisława Marchwickiego, domniemanego wampira z Zagłębia, seryjnego zabójcy kobiet Maciej Pieprzyca zrobił w 1998 roku film dokumentalny. Zatytułował go Jestem mordercą. 



Film ujawniał mechanizm, który posłał prawdopodobnie niewinnego człowieka na szubienicę. Piszę prawdopodobnie, bo nawet jeśli był winny to nikt mu tego nie udowodnił. Nie było ani jednego materialnego dowodu na to, iż Marchwicki popełnił choć jedno morderstwo z tych, które znalazły się w akcie oskarżenia. Zadziałało karierowiczostwo, strach i chęć zysku. Niebagatelne znaczenie miał fakt, iż jedną z ofiar była siostrzenica Edwarda Gierka.
Prokurator, który oskarżał w latach 70-tych, występujący po ponad dwudziestu latach przed kamerami nadal nie miał żadnych wątpliwości. Snuł jakieś swoje teorie uzasadniające, jego zdaniem, winę oskarżonego. W tym samym tonie wypowiadał się również milicjant kierujący grupą śledczą powołaną do ujęcia wampira. Głównymi świadkami były: żona Marchwickiego, silnie zmotywowana przez ustanowioną wysoką nagrodę pieniężną za informację o sprawcy oraz mocno niedowidząca starsza kobieta, która przeżyła atak rzekomego wampira. Większość pozostałych osób pojawiających się w dokumencie ma albo wątpliwości co do winy Marchwickiego, albo zdecydowanie wierzy w jego niewinność. W tym dorosłe dzieci, które kiedyś przez matkę zostały zmuszone do obciążenia ojca na procesie.
Po latach Maciej Pieprzyca nakręcił fabułę opierając scenariusz na tej historii. Wyszedł z tego wszystkiego świetny film gatunkowy osadzony w doskonale odtworzonych realiach środkowego PRL-u. Ta sztuka, tj. przywołanie na ekran atmosfery tamtych czasów udała się ostatnio kilku twórcom, najlepsze przykłady to Bogowie, 80 milionów czy Dom zły. Genialnie znalazł się w tym wszystkim, moim zdaniem, grający główną rolę Mirosław Haniszewski (milicjant kierujący śledztwem). Stopniowa przemiana bohatera  nie jest ukazana jak w czytance szkolnej. Choć jego postępowanie napawa widza czasem obrzydzeniem, to jednak rozumiemy z czego to wynika. System totalny (choć trzeszczący już w zawiasach) sam w sobie prowokował pewien typ zachowań. Wyhodował różne odmiany Piszczyków. Wykrywalność przestępstw stała, według oficjalnych danych, na poziomie 90 procent. Nikt i nic nie mógł tego zmienić, tak samo jak nie istniały oficjalnie rzeczy, które mogłyby świadczyć o tym, że organa władzy popełniły błąd. System z kolei wynagradzał  w różny sposób osiągnięcia, którymi władze mogły się powszechnie chwalić. Dodatkowo kusił wiernych trudno dostępnymi dobrami materialnymi. Posłuszni robili kariery. To wszystko podane w zgrzebnym anturażu. Dym papierosowy snuje się niemal po sali kinowej, wódka leje się często. Pomimo, że sama historia może być części widzów znana, to jednak dzięki aktorom (świetne role drugoplanowe i epizody) i zgrabnie poprowadzonej opowieści ogląda się to z dużym zainteresowaniem.  Świetnie napisane dialogi i doskonałe zdjęcia.  Arkadiusz Jakubik i Agata Kulesza  (oskarżony i jego żona) to klasa sama w sobie. Cieszę się również bardzo z udanej roli Piotra Adamczyka, bo dla mnie ten aktor marnuje czasem swój ogromny talent na słabe filmy. Michał Żurawski w roli kolegi głównego bohatera też mi się bardzo podobał. Takie filmy chce się oglądać. Choć sam wydźwięk tego obrazu jest w sumie przecież ponury. Oby nie nadeszły czasy wszechobecnego Piszczyka, którego motywy zasilane są ciągłym strachem i obślizgłym wygodnictwem. Niestety nie każdy jest silny, a system zastraszania, jeśli staje się powszechny powoduje, że prawie każdy może się uwikłać. Reasumując - świetne, porządne warsztatowo kino, trzeba obejrzeć. Pieprzyca dodając do wszystkiego odrobinę humoru spowodował, że bardzo ciężki temat nie przytłacza (bardziej daje chyba po plecach dokumentem). Co nie znaczy, że nie daje do myślenia. Polskie kino, jak na razie, ma się dobrze. 


wtorek, 1 listopada 2016

KSIĘGOWY / THE ACCOUNTANT




Reżyseria: Gavin O'Connor
Scenariusz: Bill Dubuque
Zdjęcia: Seamus McGarvey
Muzyka: Mark Isham

Premiera: 28 października 2016 r. (Polska) 
/ 6 października 2016 r. (świat)
Obsada: Ben Affleck, Anna Kendrick, J.K. Simmons, Jon Bernthal
Produkcja: USA

Czas trwania: 2 godz. 8 min.

Ocena: 5/10


Nie widziałem zwiastuna. Poszedłem w ciemno. Początek zapowiadał się nieźle. Jednak kiedy okazało się, że mamy do czynienia z autystycznym, genialnym księgowym, liczącym pieniądze mafii, jednocześnie będącym supersnajperem oraz mistrzem sztuk walki, film przestał mnie kompletnie interesować. Sprawnie zrealizowana warsztatowo, lecz jednak wydmuszka. Affleck ze swoją, raczej drewnianą grą nadaje się tutaj akurat idealnie - zero emocji na twarzy i mało słów. Taki minimalizm mu służy. Twórcy filmu starają się dorobić jakąś głębię swojemu dziełu umieszczając w scenariuszu wątki związane ze sztuką. Obrazy  Renoira i Pollocka pomagają głównemu bohaterowi okiełznać dolegliwości związane z chorobą (zwłaszcza chaotyczne i agresywne płótno Pollocka). Tyle, że wszystko jest raczej powierzchowne, komiksowe. Niezły dźwięk i zdjęcia to dla mnie za mało, żeby paść na kolana. Niektórym się spodoba na pewno. Warte uwagi kreacje Anny Kendrick i tradycyjnie już J.K. Simmonsa (nauczyciel z Whiplash). Wszystko. Lubię dobre kino gatunkowe, tu nadmierny brak realizmu spowodował u mnie zniechęcenie. Jak napisałem wcześniej - komiks (choć i tak na plus w porównaniu np. z takimi Sługami bożymi...).