Reżyseria: Yorgos Lanthimos
Scenariusz: Efthymis Filippou, Yorgos Lanthimos
Premiera: 26 lutego 2016 r. (Polska)
Obsada: Colin Farrell, Rachel Weisz, Olivia Colman, John C. Reilly, Ariane Labed, Lea Seydoux.
Produkcja: Francja, Grecja, Holandia, Irlandia, USA, Wielka Brytania
Czas trwania: 1 godz. 58 min.
Ocena: 9/10
Słowem jakie mi często przychodziło do głowy podczas oglądania tego filmu to: niewygodny. Nie ze względu na tematykę, to jest kwestię związków, tworzenia par, sposobu doboru pomiędzy ludźmi, świadomego wyboru życia w parze bądź w pojedynkę (miałem napisać "w samotności" lecz przecież to pojęcie zupełnie innej kategorii - jak śpiewał James Hetfield: by myself but not alone). Co zatem uwiera? Aura. Filmy Yorgosa Lanthimosa mają według mnie specyficzny wspólny mianownik: wciągają i osaczają. Podają temat w sposób kontrowersyjny, budzący silne emocje. Czasem sprzeciw. Zmuszają jednak do myślenia. Nawet jeśli ktoś wyjdzie po seansie i powie: co za brednie! - nie przejdzie raczej obojętnie obok tematu. Pozostając w kontrze do filmu również wyrazi swój pogląd. Lanthimos zresztą nie moralizuje, nie pokazuje drogi, wręcz przeciwnie, po obejrzeniu filmu widz zostaje z olbrzymią ilością mocnych scen i wypowiedzianych sentencji w głowie, jednak sam musi dokonać podsumowania. Grek nie kopiuje, nie serwuje nam rozrywkowego kina. Stawia pytania i nie daje odpowiedzi. Film zresztą kończy się również w zawieszeniu. Odbiorca może sobie sam dopowiedzieć co nastąpiło po wygaszeniu ostatniego ujęcia. Fabuła osadzona jest w bliżej nieokreślonym czasie i miejscu. Nie jest to zresztą istotne. To bardziej rozważania na zadany sobie temat. Świat wykrzywiony o stanowczo określonych zasadach doboru ludzi w pary. Film rozpoczyna się w momencie gdy główny bohater (Colin Farrell - coraz bardziej go cenię, tu rewelacyjnie zagrał i jakże odmiennie od poprzednich ról) po śmierci małżonki trafia do hotelu. Jest to miejsce, do którego trafiają wszyscy samotnie żyjący ludzie. Zasadą jest, iż każdy musi żyć w parze. Na odnalezienie wybranki regulamin hotelu daje 45 dni. Po upływie tego czasu człowiek jest na zawsze zamieniany w wybrane przez siebie zwierzę. Bohater tej opowieści wybiera właśnie tytułowego homara jako powód podając długość życia - te skorupiaki żyją do 100 lat (zachowując zdolność do kopulacji). Hotel jest zarządzany w sposób bardzo autorytarny, by nie powiedzieć totalitarny. Szereg zakazów, których złamanie wywołuje dotkliwe sankcje (np. zakaz masturbacji karany okaleczeniem dłoni). Dobór w pary musi zostać zaakceptowany i poddany odpowiednim testom. Co ciekawe, przy tak totalnej ingerencji w intymną sferę życia mieszkańcy hotelu mogą mimo wszystko na wejściu określić orientację seksualną jaka im odpowiada - zaskakująca, patrząc przez pryzmat panujących zasad w tym wymyślonym świecie, możliwość wyboru. Nie będę streszczał dalej fabuły. Skrótowo - 45 dni oczekiwania i szukania partnera wypełniają zadania: są tu polowania z bronią w ręku na singli z wyboru żyjących w lesie, mordowanie się wzajemne ludzi oczekujących w hotelu na specjalnie urządzanych w tym celu "survivalach". Co ważne: dobór musi nastąpić poprzez podobieństwo na zasadzie dość szczególnej, a mianowicie u partnerów musi wystąpić wspólna cecha, najczęściej ta sama wada, ułomność. Zatem np.: dwoje ludzi kulawych ma szansę wyjścia z hotelu jako małżeństwo. Doprowadza to oczywiście do nadużyć. Jeden z mężczyzn okalecza się celowo, by krwawić z nosa jak jego wybranka, doznająca cyklicznych krwotoków. Farrell udaje z kolei nieczułego by upodobnić się do sadystki, pozbawionej empatii kobiety. Wszystko po to, żeby zdążyć przed upływem 45 dni i uniknąć transformacji. W drugiej części filmu poznajemy (nie powiem w jakich okolicznościach) świat singli mieszkających po partyzancku w lesie. I tu zdziwienie - to środowisko jest dokładnie swoistym negatywem świata z hotelu. Żeby funkcjonować pośród singli z wyboru trzeba totalnie wyrzec się jakichkolwiek skłonności do życia w parze. Każde odstępstwo jest tu równie surowo karane. Przykładowo: za przyłapanie na pocałunku grozi okaleczenie ust brzytwą. Jest to idealne odwrócenie. W filmie Lanthimosa wybór jest zero-jedynkowy. Życie w zakłamaniu i udawaniu z na siłę wybranym partnerem lub stłumienie kompletne wszelkich popędów i funkcjonowanie w dziwacznej komunie wyrzekającej się bliskości drugiego człowieka. Wszystko podkreśla i spaja komentarz narratora o kobiecym hipnotycznym głosie. Obraz robi czasem wstrząsające wrażenie, choć twórca stara się złagodzić wydźwięk filmu czarnym humorem. Zmusza jednak do refleksji. Pokazuje jak wszelkie wprowadzane na siłę zasady, uogólnianie, zwłaszcza poprzez ingerencję w intymne sfery życia prowadzą do wynaturzeń. Nie da się skomplikowaną naturą człowieka w obszarze uczuć sterować za pomocą zakazów i nakazów. Banalnie to zabrzmi ale każdy jest inny. Przymuszanie kogokolwiek do życia z innym na siłę zawsze przyniesie odwrotny rezultat. Nienawiść i miłość to dwie strony tego samego medalu. Im bardziej naciskasz tym bardziej się oddalasz. Lanthimos przy okazji sprawdza granice wrażliwości widza serwując brutalne sceny i soczyste dialogi, bez owijania w bawełnę odsłaniając często naturę mężczyzn i kobiet, poruszając się czasem na granicy stereotypu. To co podświadome zostaje często odkryte i wystawione na wierzch. Wszystko w oparach absurdu i groteski. Na pewno nie jest to film dla każdego, choć co może nas jeszcze zaszokować w dobie Internetu? Bez scen komicznych na pewno obraz Greka mógłby dla niektórych uchodzić za pseudointelektualny bełkot (pewnie i tak nie jeden widz tak pomyślał...). Nie jest to co prawda Seksmisja - aż tak śmiesznie nie jest, dalekie pokrewieństwo było dla mnie jednak odczuwalne. Miałem też skojarzenie z brytyjskim filmem François Truffauta Fahrenheit 451 z 1966 roku. Te trzy filmy łączy jedno: pokazują, że ludzkiej natury nie da się oszukać. Zawsze będziemy dążyli do wolności zarówno w sferze uczuciowej jak i fizycznej, jakkolwiek to nazwać. Pomimo wprowadzanych sztucznych zakazów. Na szczęście jeszcze wszyscy mamy wybór i możliwość nadal układać swoje życie po swojemu, nikt nie ma prawa ograniczać drugiego człowieka. Dopóki nie ingerujemy w czyjeś życie: wszystko wolno, każdy ma prawo także do zmiany. Poza tym mentalnie, duchowo nikt nie jest nas jeszcze w stanie zniewolić. Myśli nikt nie jest w stanie kontrolować. Na razie. Nie wolno dać się manipulować tyranom. Polecam film wszystkim otwartym ludziom (ograniczonym może coś się otworzy z kolei po projekcji, choć myślę, że są jednostki nienaprawialne). Pozdrawiam.
Zwiastun pl: